BIZNES PROWADZONY Z KULTURĄ

SALA KONCERTOWA

Kinga A. Wojciechowska

– Jak to – przejął Pan teatr operowy?

– Opera miała pójść na przysłowiowe żyletki. Byłem jedyny, który przyjął wyzwanie i warunek, aby budynek opery pozostał obiektem kulturalnym.

– Nie ma Pan ważniejszych spraw?

– Proszę Pani, Grupa Santander Bank nie bez przyczyny ma orkiestrę.

– A jaki ma powód?

– To elegancki sposób wyjścia do nie mniej eleganckich klientów. W takim miejscu w sposób kulturalny mówię o biznesie, a w sposób biznesowy traktuję kulturę.

– I co można u Pana zobaczyć?

– Kilkadziesiąt imprez, od koncertów, recitali, przez francuską burleskę, moskiewski balet narodowy czy też spektakle teatralne. Organizuję też imprezy z udziałem dzieci. Nie jestem cenzorem, ale sprawnym organizatorem. Broadway jest moją inspiracją i bez kompleksów, a z pomysłem chcę konkurować z najlepszymi obiektami w mieście. Każda impreza ma charakter galowy, gdzie czasem dwa razy jednego dnia gościmy 750 osób.  Czerwony dywan przed wejściem, muzyka na żywo w foyer, stoliki z dyskretnym światłem na widowni, możliwość delektowania się lampką wina czy też szampana w trakcie występów, after party na długo po wydarzeniu… to tylko niektóre z elementów wyróżniających naszą Salę Koncertową.

Piotr Droński, właściciel BASZTA - nieruchomości w Szczecinie, chce się wyróżniać na tle tysiąca innych biur – pośredników w sprzedaży nieruchomości. Jego Sala Koncertowa to miejsce, do którego przychodzi się w sposób świadomy. Jest na to prosty sposób – biletowane imprezy w cenie od 70-200 zł za bilet. To zupełnie inne podejście niż w przypadku wielu instytucji kultury, które sztukę udostępniają prawie za bezcen. Ale Piotr Droński nie obawia się pustej sali: – Jeśli coś jest wspaniałe, krzesła nie będą puste.  Ja mam być sprawnym partnerem dla organizatorów z całego kraju, którzy chcą zaprezentować swoje wydarzenia przed szczecińską publicznością. Wiele razy byłem na Broadwayu, Paryżu, Hawanie czy Las Vegas. Przypatruję się najlepszym i tak jak mogę staram się nadać temu wyjątkowy - rzekłbym – światowy styl.

Rzeczywiście, białe lśniące stoliki, możliwość konsumowania wina w trakcie spektaklu czy koncertu – stwarza tu iście broadwayowski klimat. To zupełnie inna oferta niż proponują instytucje działające w Szczecinie. Bo jak można konkurować z Filharmonią – najpiękniejszym budynkiem Europy lub z Operą na Zamku, która niedawno przeszła remont ? – Można na pewno konkurować sposobem i sprawnością działania, sprawiać, by w naszej operze ludzie czuli się lepiej, niż gdziekolwiek. Z jednej strony gościom rozwijam czerwony dywan, a przed każdym wydarzeniem we foyer zawsze jest muzyka na żywo. Z drugiej strony staram się być dla artystów i zespołów najlepszym partnerem – tłumaczy Piotr Droński.

Słowo `partnerstwo` jest tu najlepsze. W Sali Koncertowej Drońskiego konsumpcja jest kontrolowana, podporządkowana temu, co dzieje się na scenie. Nikt nie wychodzi po lampkę wina w trakcie koncertu. I nikt nie ma z tym problemu. Jest miło i elegancko.

Kontakt ze sztuką to jednak coś więcej niż biznes. Piotr Droński zauważa: – Chodzi o to, żeby myśleć i działać zawsze w sposób indywidulany, nowatorski. Tym co robię staram się pozostawić po sobie znacznie więcej niż tylko same efekty ekonomiczne mojej pracy. Są tam emocje, wspaniałe chwile, które na zawsze pozostaną w pamięci tych, którzy odwiedzają Salę Koncertową. W takim otoczeniu prowadzimy biznes będąc specjalistami od luksusowych nieruchomości w kraju i za granicą.

Zostawić coś po sobie

Nieruchomości to bardzo wymagający rynek. Kapryśny, zmienny, wymagający ciągłej czujności, stresujący. To niezły trening. – Na co dzień jestem snajperem w swojej pracy. Celuję i pewnie mierzę wysoko. A na Sali Koncertowej jestem pracownikiem operacyjnym – mówi Piotr Droński. Ma za sobą przeróżne doświadczenia, był konferansjerem i DJ-em, ale w pewnym momencie - jeszcze za czasów studiów - zdał sobie sprawę, że to nie jest praca do końca życia. Trafił na dobry moment. Dziś pośredniczy w transakcjach kupna-sprzedaży na przykład na Zanzibarze, Dubaju czy Seszelach. Ale wie, że to też nie wszystko. – Przyjemnie mieć świadomość, że robi się coś dla ludzi, że zostawia się coś po sobie. Ale bez patosu. Staram się żyć i pracować, będąc cały czas szczęśliwym człowiekiem. Bawię się tym przedsięwzięciem czerpiąc z tego tytułu ogromną satysfakcję. Mentalnie nie jestem typowym wilkiem w pracy, raczej  przywódcą stada słoni, które troszczy się o wszystkich jego członków, i dobrze mi jest z taką życiową i biznesową postawą.